
Ten odcinek był teatrem jednego aktora. Paddy Considine potwierdził swój kunszt, w fenomenalny sposób portretując Króla Viserysa.
Ósmy odcinek był kolejnym, w którym akcja toczyła się na ograniczonej przestrzeni i nie pędziliśmy na złamanie karku. Nie przeszkodziło to w niczym, by był to najlepszy epizod tego sezonu.
„Lord Przypływów”, bo taki tytuł miał ten odcinek, w niesamowity sposób grał na emocjach i stopniował napięcie. Końcowy efekt nie byłby jednak możliwy bez świetnej gry aktorskiej, przede wszystkim właśnie Paddy’ego Considine’a.
Doczekaliśmy się w końcu momentu przełomowego i teraz akcja będzie już tylko i wyłącznie przyspieszać. Oto bowiem zaczyna się prawdziwy Taniec Smoków.