MV5BNWE3NzI4N2EtZTMwMC00ODgyLTkwZjMtMmY0YzFhYjAxYmFmXkEyXkFqcGdeQXVyNjQ4ODE4MzQ@._V1_

Dokładnie przed trzema tygodniami recenzowałem na blogu jednej z najbardziej kreatywnych horrorów, jakie miałem kiedykolwiek okazję oglądać – A Quiet Place. W tej produkcji grało niemal wszystko. Pomysł na film, jego klimat, napięcie, nieustanne poczucie zagrożenia towarzyszące bohaterom. Pamiętam, że chwaliłem, iż całą historię możemy obserwować z perspektywy jednej rodziny, ponieważ pozwala to nam zżyć się z bohaterami i sprawia, że zależy nam na ich losie, a zupełnie inaczej byłoby w przypadku grupy osób, gdzie wiemy, że część z nich jest tam tylko po to, by w którymś momencie filmu się ich efektownie pozbyć. I dokładnie tak jest w przypadku kolejnego horroru, który niedawno miałem okazję oglądać – Prawda czy wyzwanie?

Ok, ale o co najpierw chodzi. Tak więc, mamy naszą grupkę bohaterów (ciekawe czy wszyscy przeżyją, co nie?), którzy postanawiają spędzić ostatnie letnie wakacje przed końcem studiów na wycieczce do Meksyku. Co prawda główna bohaterka chce jechać budować domy gdzieś w krajach trzeciego świata lub gdziekolwiek indziej, ale oczywiście jej najlepsza przyjaciółka namawia ją na szaleńczy wypad z codziennymi imprezami. I właśnie tam w Meksyku zaczyna się cała zabawa.

Pewnie też tak macie, jak oglądacie wszelkiej maści horrory, że dokładnie wiecie, kiedy bohaterowie nie powinni robić tego, co akurat zamierzają, bo pewnym jest, że źle to się dla nich skończy? Tutaj nie jest inaczej i film idzie tym samym ogranym, sztampowym tropem, ponieważ podczas ostatniej imprezy ostatniego dnia wakacji nasza główna bohaterka poznaje przy barze Cartera. I oczywiście nowo poznany znajomy, kiedy wszyscy już chcą skończyć imprezę i iść do hotelu, by położyć się do łóżka, a następnie obudzić z mega kacem, namawia bohaterów na after party i zabiera ich… do opuszczonego kościoła. Brawo, naprawdę brawo. Bo stary, zniszczony i opuszczony kościół to najlepsze miejsce na imprezę i pierwsze miejsce do którego powinno się udać.

brawo 2

Już na tym etapie miałem ochotę, a było to dopiero pierwsze 15/20 minut filmu żeby każdy z nich już zginął, bo to nie są w ogóle postacie, które da się w jakikolwiek sposób polubić. No więc, na naszym afterparty, w jakże cudownie klimatycznym miejscu Carter wciąga naszą grupkę w grę, na której ciąży klątwa jakiegoś demona. Trzeba wybrać prawdę lub wyzwanie. Jeśli to pierwsze, to należy odpowiedzieć szczerze, gdyż jeśli nie to zginiecie, jeśli drugie, to musicie zadanie wykonać, gdyż jeśli nie to zginiecie, natomiast jeśli odmówicie którejkolwiek z opcji, to, hmmm, a jakże – zginiecie.

Oczywiście nasi bohaterowie dowiadują się o tym od Cartera już po tym, jak ten wciągnął ich w grę, po czym zostawił ich i uciekł, ale ci oczywiście w to nie wierzą i jak gdyby nigdy nic wracają do domów. Gra jednak się nie skończyła i dalej zmusza naszych bohaterów do brania w niej udziału. Choć ci początkowo nie wierzą w klątwę, to (nie jest to żaden spoiler, bo było już to pokazane w zwiastunie) kiedy jeden z nich umiera, po tym jak nie wykonał swojego zadania przekonują się, że gra trwa nadal.

i wanna play a game

Zresztą jego śmierć jest pewna od początku, ponieważ to ten typ postaci, której nikt z naszych bohaterów nie lubi i kiedy tylko pojawia się po raz pierwszy na ekranie od razu wiesz, że jest pierwszą do odstrzału. Także zasady są jasne. Prawda albo wyzwanie. Jeśli skłamiesz, nie wykonasz zadania lub odmówisz gry – umierasz. Ale czy aby na pewno?

Bo w tym momencie każdy pewnie sobie zadał pytanie – ok, to w sumie niech wybierają cały czas prawdę. Fakt, że wyjdą na jaw wszystkie sekrety, ale przecież wszyscy się tutaj przyjaźnią, co nie? Poza tym to chyba lepsze niż postawienie się w sytuacji, gdzie musiałbyś zrobić coś naprawdę okropnego, żeby przeżyć, bo jeśli odmówisz to sam zginiesz? I na takie rozwiązanie wpada też jeden z naszych bohaterów. I w sumie w tym momencie film mógłby się już skończyć i choć wszyscy poznają swoje tajemnice, to poza tymi, których bohaterowie nie chcą zdradzać, nic nikomu nie powinno się względnie stać. Poza oczywiście zrujnowanymi więziami między nimi, bo chyba nie wierzyliście, że ta grupka przyjaciół nie ma między sobą żadnych brudnych sekretów.

Ale co to za frajda, kiedy bohaterowie są sprytniejsi od gry. Okazuje się jednak, że jeśli dwa razy z rzędu została wybrana prawda, to potem trzeba wziąć wyzwanie. Dlaczego? Bo tak chce scenariusz. A kiedy na przykład w późniejszej części filmu jedna z postaci wybiera wyzwanie, starając się chronić pozostałe, żeby nie były w sytuacji, w której będą zmuszone zrobić coś strasznego to gra każe jej wyjawić prawdę? Serio?

facepalm

Scenariusz tego filmu naprawdę leży i kwiczy, a gra nawiedza bohaterów wtedy, kiedy się tego najbardziej spodziewamy. Gdyby tu były np. jakieś określone ramy czasowe, to już byłoby lepiej, a tak dokładnie wiemy, kiedy i jak ktoś stanie przed wyborem – prawda czy wyzwanie. Choć w sumie, jak zresztą napisałem wyżej, to i tak nie jest oczywiste.

W międzyczasie oczywiście bohaterowie próbują rozwikłać całą zagadkę i zdjąć z siebie klątwę. Ale są w tym tak dobrzy, jak Inspektor Gadżet próbujący rozwiązywać kryminalne zagadki i łapać kolejnych złodziei. Są momentami nieudolni, nierozgarnięci, ich pomysły beznadziejne, a dedukcja woła o pomstę do nieba. Do tego tempo filmu w tej części filmu momentalnie siada i to nie w taki sposób, jak to jest w filmach akcji, że daje nam chwile wytchnienia przed finałem, tylko naprawdę robi się cholernie nudno. Samo rozwiązanie całej intrygi też nie jest jakieś specjalne i nie spowoduje opadu szczęki z wrażenia. Raczej uśmiech zażenowania.

prawda czy wyzwanie

Więc czy są jakieś plusy w tym filmie? Chyba nie. Nie jesteśmy w stanie w ogóle polubić postaci, ich relacje są mało interesujące. Główna bohatera i jej najlepsza przyjaciółka są niby dla siebie jak rodzina, a tak naprawdę okłamują się całe życie. Oczywiście jest między nimi jakiś chłopak i pozostali ich przyjaciele, których losy w ogóle nas nie obchodzą i są tutaj, tylko jako mięso armatnie do odstrzału. Zakończenie filmu też jest kuriozalne i w ogóle sprzeczne z charakterem głównej postaci, który tak w pierwszym etapie filmu był podkreślany.

Poza tym oglądając tę produkcję miałem cały czas skojarzenie z filmem „Oszukać przeznaczenie”. Tam również grupka przyjaciół starała się przeżyć i wymknąć obliczom śmierci. I tak jak wtedy część z nich ginęła w naprawdę kuriozalnych okolicznościach z tą jednak różnicą, że tam bohaterów mogło zabić dosłownie wszystko, a momenty, w których ginęli były naprawdę całkiem kreatywne, tak „Prawda czy wyzwanie” tego nie ma. I choć sam koncept wydaje się ciekawy i można było zrobić z nim coś interesującego, tak fatalne postacie, dziury w scenariuszu i brak jakiejkolwiek logiki sprawiają, że samo obejrzenie tego filmu to duże wyzwanie. Można na jakiejś imprezie ze znajomymi. I najlepiej w domu. Broń Boże w starym, opuszczonym kościele.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s