Samuel L. Jackson, Bruce Willis i James McAvoy na jednym ekranie. Film, który miał być swego rodzaju zwieńczeniem tego wszystkiego, czego dowiedzieliśmy się w bardzo dobrym Unbreakable i całkiem niezłym Splicie. Za kierownicą zasiadł z kolei facet, który był odpowiedzialny za dwa wspomniane filmy, ale także takie tytuły jak Szósty Zmysł, Znaki czy Osada, a więc przynajmniej przyzwoite obrazy.
Wydawać by się mogło, że nic tu nie może pójść źle, że to pewniak, przepis na dobrą rozrywkę… a może nawet coś więcej.
No właśnie. Nic z tego. Glass jest filmem, który szuka, ale nie potrafi znaleźć swojej tożsamości. Film, który niby ma jakąś tam myśl przewodnią, ale nie ma ona większego sensu. W końcu film naszpikowany mniejszymi i większymi głupotkami. O co dokładnie nam chodzi? Dlaczego jedziemy po Glass jak po łysej kobyle? Zapraszamy do naszego materiału.