Wizja i wolność artystyczna to jedno, ale czy twórcy pozwalający sobie na zbyt daleko idące interpretacje dzieł, z których czerpią, sami nie wystawiają się na atak? Tak właśnie jest w przypadku serialu Wiedźmin ze stajni Netflixa, który co prawda jeszcze nie wyszedł, jednak to wcale nie przeszkodziło fanom w tym, by nie zostawić na nim suchej nitki.
O co dokładnie chodzi? O dobór obsady i to jak wiele postaci odbiega wyglądem od tego, jak sobie ten cały wiedźmiński świat wyobrażaliśmy, a właściwie od tego, jak został on wykreowany przez CD Projekt Red w ich znakomitych grach.
Triss w serialu wcale nie przypomina tej seksownej z Dzikiego Gonu, może nawiązuje bardziej do książek, ale nie wszyscy są przekonani. Czarnoskóra Fringilla Vigo? W obu przypadkach (gra i powieść) trochę inaczej to wyglądało. Geralt, który w niektórych ujęciach – mowa rzecz jasna o dostępnych na razie materiałach wygląda jak góra mięśni, którą bez dwóch zdań był Letho?
Można wymieniać dalej, ale pytaniem zasadniczym jest to, czy Wam taki pomysł na Wiedźmina odpowiada? Nie, nie chodzi o kolor skóry czy zatrudnienie aktorów z mniejszości etnicznych, ale o sam fakt, że całość tak mocno odbiega od tego, co już dobrze znamy i co zdążyliśmy pokochać.
Jesteśmy bardzo ciekawi Waszego zdania w tym temacie. Zapraszamy do dyskusji.