IMG_20180222_182347.jpg

Jeśli ktoś ma w swoim sercu miejsce dla twórczości Andrzeja Sapkowskiego, a „Wiedźmin” nie skrywa przed nim żadnych tajemnic, to walentynki 2018 roku były dla niego pięknym dniem. To bowiem właśnie wtedy światło dzienne ujrzała najnowsza produkcja Fonopolis i superNOWA, czyli „Chrzest ognia” – trzecia część (nie licząc opowiadań) przygód Geralta z Rivii i jego kompanów.

Słuchowiska przygotowane przez Fonopolis i superNOWA odkryłem jakieś dwa lata temu, kiedy wszystkie tomy „Wiedźmina”, a także opowiadania miałem już dawno przerobione. Na fali popularności gry od CD Projekt Red, która osiągnęła światowy sukces, na nowo wciągnąłem się jednak w świat wykreowany przez Sapkowskiego i uznałem, że nastał najwyższy czas, by odświeżyć sobie przygody Geralta, Ciri czy Jaskra. Niestety, doba ma jedynie wciąż 24 godziny i jak się okazało, to stanowczo za mało, by wygospodarować czas na dołożenie do długiej listy książek także „Wiedźmina”. W tym właśnie miejscu na scenę wkroczyła ekipa z Fonopolis i jej audiobooki.

No właśnie, to jednak nie do końca takie normalne audiobooki, jakich wiele można dziś znaleźć. To superprodukcje, w które zaangażowano wielu aktorów i świetnie zmontowano w postprodukcji. Gdybym miał podać jeden przykład czegoś równie udanego i zrobionego na tak dużą skalę, to byłaby to jedynie „Gra o tron” przygotowana przez Audiotekę we współpracy z wydawnictwem Zysk i S-KA. Tam jednak z równie dużym rozmachem przygotowano jedynie pierwszą część sagi, a w przypadku „Wiedźmina” mówimy o perełkach w postaci każdego kolejnego tomu.

Odświeżyłem więc sobie opowiadania, a następnie kolejne książki, jedna po drugiej. Słuchałem i chłonąłem przy pracy, w samochodzie i leżąc w łóżku. Każde słuchowisko nakręcało mnie do zakupienia następnego i całość udało mi się ukończyć w ciągu zaledwie kilku dni, co w przypadku zwykłych książek nie wchodziłoby w grę. Jakież jednak było moje zaskoczenie i rozczarowanie, kiedy się zorientowałem, że produkcje Fonopolis kończą się na „Czasie pogardy”. W sieci pojawiały się oczywiście wzmianki na temat prac nad kolejną częścią, ale im więcej mijało czasu, tym mniej miałem nadziei, że „Chrzest Ognia” w końcu ujrzy światło dzienne. Po wielu obietnicach i kolejnych przekładanych terminach, stało się – słuchowisko zostało oddane w ręce fanów.

I co się okazało? To co w przypadku wcześniejszych superprodukcji. Wszystko było dopięte na ostatni guzik, poszczególne role odegrane w znakomity sposób, a całość zrealizowana w maksymalnie profesjonalny sposób.

Krzysztof Banaszyk jest w roli Geralta jest absolutnie niepodrabialny i raczej miałby problem z przyzwyczajeniem się do kogoś innego podkładającego głos pod Wiedźmina. Najwyższe noty przyznałbym również Jaskrowi, a więc Sławomirowi Packowi czy Zoltanowi, którego odgrywał Adam Ferency. Miło było także usłyszeć Adama Baumana, który wcielił się w rolę Regisa, a którego głos poznałem od razu, ponieważ to właśnie ten aktor grał rolę Diego w słynnej serii gier Gothic. Show jak zawsze skradł Krzysztof Gosztyla, który od pierwszych słuchowisk jest narratorem opowieści i nikt tak jak on nie potrafi budować klimatu i wprowadzać w odpowiedni nastrój.

Nie sposób pominąć przy laurkach także aktorek. Rozdział, w którym możemy słuchać narady czarodziejek w trakcie pierwszego pełnego spotkania Loży jest jednym z moich ulubionych. Anna Cieślak jako Filippa Eilhart, czy Angelika Kurowska jak Franceska Fidabair to prawdziwa poezja dla uszu. Do podobnej kategorii zakwalifikowałbym wszystkie sceny, gdzie słyszymy krasnoludów, a już szczególnie w tych chwilach, kiedy z zajadłością grają w gwinta. Wspomniany Adam Ferency – i owszem – wiedzie wśród nich prym, ale reszta ekipy z Mahakamu nie ustępuje  mu ani na krok.

„Chrzest ognia” odsłuchałem w ciągu dwóch dni i już wyglądam kolejnej części. Wszystko wskazuje na to, że tym razem czekać tak długo nie będziemy musieli, ponieważ wraz z informacją o sprzedaży „CO”, dowiedzieliśmy się przy okazji, że Fonopoli i superNOWA zaczęli pracę nad „Wieżą Jaskółki”. Godzina materiału została już nagrana, pozostało jeszcze dziewiętnaście, ale z tego co wiadomo, to aktorzy biorący udział w przedsięwzięciu grzeją się blokach startowych i są gotowi na wejście do studia. Kto wie, być może kolejne walentynki będą więc równie radosne?

Słuchowisko Fonopolis  i superNOWA polecam całym swoim wiedźmińskim serduchem. Dla mnie te produkcje to nie tylko możliwość utrzymanie się w klimacie świata Sapkowskiego, ale także odświeżenia sobie całej historii w pełniejszy – dużo lepszy niż używając wyłącznie wyobraźni przy czytaniu kolejnych tomów – sposób. 40 złotych to cena kilku dobrych kraftowych piw, ale nawet gdyby trzeba było zapłacić trzy razy tyle, to warto. Naprawdę warto, bo to małe arcydzieło, tak aktorsko, jak i pod względem produkcji.

3 myśli na temat “Przeszedłem Chrzest Ognia. Wrażenia po odsłuchaniu wiedźmińskiego słuchowiska

  1. Co do czarodziejek mam zdanie odrębne. Filippa, Sheala to są dwie katastrofy. Pani Cieślak w roli Filippy zupełnie poległa, czyta tą rolę jakby dostała wydruk na 5 minut przed nagraniem no i zupełnie nie pasuje do wiekowej, wyrachowanej Filippy (Do młodej Ciri i owszem – jak w Wiedzminie 3 grze). Jak powinien brzmieć głos Filippy – odsyłam również do Wiedźmina 3. W CD Projekcie zrozumieli intencje i rys postaci doskonale. Konwent brzmi fatalnie, sztucznie, jak odegrany w gimnazjum przez stremowane uczennice. Nie da się tego słuchać.

    Polubienie

    1. A to ja z kolei mam zupełnie inne odczucia ;] Tzn. Filippa w kreacji Ani Cieślak przypadła mi do gusty bardziej od tej z „Zabójcy Królów”. Tam również udało się osiągnąć fajny i pasujący do całości klimat (Sheala była znakomita!), ale podobnie było w słuchowisku.

      ~| G

      Polubienie

Dodaj komentarz